|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Maciekkk
PieskiŚwiat
Dołączył: 23 Sty 2010
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 20:14, 23 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
strata jest straszna, ból ogromny ale w sercu będzie na zawsze Kochany piesek..
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Maciekkk dnia Sob 20:42, 23 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Luna_s20
PieskiŚwiat
Dołączył: 17 Sie 2010
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 21:57, 17 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Olala napisał: | Niewiem jak to wytłumaczyć nie traktowałam go jak psa ani nawet członka rodziny On był mną a ja nim razem byliśmy jednością. |
Doskonale wiem co opisujesz. Sonia odeszła dzisiaj. Wiem, cóż za oklepane imię - Sonia. Takie dla siebie wybrała. Zawsze mogła wybierać czego chce. A zechciała nas. Mnie, mój dom, moją rodzinę. Ale jej pani jej nie zechciała. Pierwszy raz propozycja uśpienia jej "bo tak będzie wszystkim łatwiej" pojawiła się już wiele lat temu, gdy moja królewna pierwszy raz chorowała. Ale nie zabija się przyjaciół i nie zabija się rodziny. Przez wiele lat pies wychodził z takich chorób, z jakich i wielu ludzi się nie podnosi. A jednak... Rak. To było jak wyrok. Staraliśmy się. Jednak pewnego dnia Królewna przestała jeść, pić. Dwa dni po tym odeszła. Wiem że dopełniła żywota wśród ludzi których kochała. Że do końca była spokojna. Ale ból jest okrutny. Pierwszy raz śmierć zwierzęcia odczuwam jak śmierć człowieka. Byliśmy przy niej wszyscy w tej ostatniej chwili.
Sonia była ze mną od początku. To żadna zaszczytna historia. Rasowy piesek z hodowli. A jednak sama podeszła, to ona nas wybrała wtedy, gdy była szczenięciem, i to na nas czekała odchodząc.
Dla mnie nie była psem. Była jak mały ludzik. Znałyśmy się tak, jak człowiek człowieka nie zwykł poznawać - od strony serca. Towarzyszyła mi przez połowę życia. Pies który "zszedł na ludzi". Wszystko chciała robić "po ludzku". Spała "głową na poduszce" przykryta kołdrą, zawsze doskonale wychowana, delikatna i drobniutka. Opiekunka wielu stworzeń które nieraz adoptowała i wychowywała...
Jednak w tej ciężkiej chwili wiem, że niejeden człowiek pozazdrościłby jej życia, że żyła naprawdę "po ludzku", tak jak sama chciała. Ważna, doceniana, godna szacunku jak każdy członek rodziny. Jednak wiem że już nigdy nie będę tak bardzo odczuwać innej istoty ani odczuwać inną istotą - nastrojów, uczuć, emocji, miłości, strachu i troski. Byłyśmy "jedno"... Z avatarka spogląda na was jej ostatnie zdjęcie przed śmiercią. Już była staruszką, a jednak jej spojrzenie jest niczym wzrok spragnionego życia szczenięcia. I taką ją zapamiętam.
Musiałam to dopisać, po prostu musiałam!
Sonia odeszła po południu. Tradycyjnie jestem "nocnym markiem"... o północy Rusiu, drugi mój piesek, zerwał się na równe nogi, poprosił o jakiś przedmiot z góry. Zajrzałam na szafkę, na samej górze, leżała ulubiona zabawka Sonii - jej "łezka" - poduszka. On NIE MÓGŁ jej widzieć. I nie znał tej zabawki , bo nigdy przy nim nie bawiła się tym. Gdy do nas przyszedł była już zbyt stara i słaba na bieganie "Ze zdobyczą".
Czyżby szukał jej zapachu i natrafił na to znalezisko?
Ale czasami tak wspaniale jest sobie wyobrazić że piesek też ma duszę, że widzi jak bardzo był kochany.
Jaką ja mam nadzieję że ona nie rozpłynęła się w próżnię, że jest tam gdzieś w psim raju, w którym rzodkiewki i ogóreczki nie kończą się nigdzie, wszędzie walają się gumowe jeżyki-piszczałki, a z nieba spada jogurt. I można gryźć koty w miękkie futerko na brzuchu....
Wiem, ktoś powie "to przecież nie był człowiek"... Dla mnie była jak człowiek. Ciężko to pisać, z łzami kapiącymi na klawiaturę, ale jeszcze ciężej nie pisać jeśli była jedynym prawdziwym przyjacielem. Bo inni, ludzcy przyjaciele, pokiwają głowami, a i tak swoje pomyślą. Większość nie wie czym jest odczuwanie istot i odczuwanie istotami, czym jest całkowite zrozumienie pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem. Nie obchodziło jej czy jestem piękna czy szpetna, czy karmię ją wołowiną czy karmą z marketu, czy jestem bogata czy może mieszkamy w chatce na kurzej łapce. Ona chciała po prostu być, i ode mnie oczekiwała tego samego. To było piękne.
Wiem że mam jeszcze drugiego pieska. Przy nim nie mogę nic okazać. On już pokazał mi, że wie co się stało. W jeden dzień zrobiły się z niego zwłoki. Wiedział już wczoraj, siedział przy niej i patrzył tak dziwnie, z przestrachem. NA SIŁĘ muszę zachować przy nim pogodny nastrój, zachęcać go do zabawy. Nie chcę by tęsknił nie rozumiejąc, ale żeby zapomniał. Tylko wam mogę to napisać.
Bo tylko ktoś kto przeżył podobną stratę w życiu, zrozumie co można czuć, z rozpędu gotując dwie porcje jedzenia, by podać tylko jedną, i odpowiedzieć na to okropne pytające spojrzenie psa, który biegnie na fotel "zaalarmować" swoją przyjaciółkę o kolacji. Świadomość że to już zawsze będzie tylko JEDNA miska, a fotel będzie rano pusty. I kolejnego ranka również. Już zawsze. Te wszystkie słowa, których znaczenia się nauczyła, nasze wspólne zabawy.... Przecież ja mam w szafkach jej rzeczy. W kuchni dalej stoi jej talerzyk. Nie mam odwagi go ruszać. Może powinnam zakopać to tam, gdzie pochowałam ją samą? Jej najbardziej ukochane zabawki, smycz, obrożę, jej ulubiony talerzyk....? Sama nie wiem jak się od tego uwolnić...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Luna_s20 dnia Śro 0:38, 18 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lucjan
PieskiŚwiat
Dołączył: 03 Paź 2010
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 9:19, 04 Paź 2010 Temat postu: ;( |
|
|
Witam. Jestem tu pierwszy raz....po prostu szukam sobie miejsca po stracie mojej ukochanej psiny....odeszła w wieku 12 lat w sobotę...po ciężkiej chorobie....przez 12 lat praktycznie 24 godz razem....i odeszła przy mnie....musiałem ( dziwne to słowo ) ją uśpić......miała raka, zaatakował stawy i łapki, nie mogła już prawie chodzić.....lekarz powiedział mi szczerze, że lepiej to zrobić dziś,bo to i tak kwestia max 30 dni, a psina będzie coraz bardziej cierpieć.....i dał jej zastrzyk, aby usnęła mocno...i po chwili zastrzyk ostateczny...pytał, czy wyjdę bo to nieciekawy widok, ale jakbym mógł - zostałem do końca, do ostatniego jej tchnienia, położyłem się przy niej na podłodze w gabinecie lekarza, przytuliłem.....i tak odeszła moja ukochana psina...przyjaciółka...członek mojej rodziny......nie wiem jak żyć...nie jem...nie funkcjonuje.....nie wiem co dalej....nie do opisania....płaczę cały czas.....i dodam, że jestem 32 letnim facetem....i płakałem tam u lekarza...ludzi w poczekalni było pełno, zwierząt także....ale nie ważne to dla mnie było....płakałem jak dziecko......a gdy moja przyjaciółka odchodziła w poczekalni zrobiło się nagle cicho,wszystkie szalejące tam psiaki nagle ucichły....jakby wiedziały...jakby chciały pożegnać "swoją siostrę".........nie wiem, jak żyć........................................
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cloe
Moderator
Dołączył: 08 Lip 2008
Posty: 1170
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Prabut
|
Wysłany: Pon 20:51, 04 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Bardzo mi przykro. Strata najlepszego przyjaciela jest bolesna. Trzymaj się cieplutko.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atha
Administrator
Dołączył: 02 Lip 2005
Posty: 7094
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 29 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: popadnie
|
Wysłany: Wto 20:00, 05 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
To dobrze o tobie świadczy, nie trzeba sie wstydzić łez. Teraz mało kto jest w ogóle wstanie się wzruszyć. Do była mądra decyzja. Przyjaciołom nie wolno dać cierpieć, nawet jeśli nas to boli...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kopytko17
PieskiŚwiat
Dołączył: 21 Lis 2010
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Poznań
|
Wysłany: Nie 21:48, 21 Lis 2010 PRZENIESIONY Czw 2:13, 06 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Po stracie swojego ukochanego pieska (murzynka:)) w styczniu zeszłego roku, chciałem adoptować innego ale jakoś tak się stało, że do dziś nie mam psa ale za to mam nadal dwa koty, które chyba wypelniają trochę to pustkę po Murzynku...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ann Lxmmxrt
PieskiŚwiat
Dołączył: 21 Paź 2010
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Żory/Poland
|
Wysłany: Nie 10:16, 24 Paź 2010 PRZENIESIONY Czw 2:16, 06 Sty 2011 Temat postu: a jak sobie poradzić po stracie psa? |
|
|
j.w. brać od razu następnego? czy przeczekać?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Allamaris
PieskiŚwiat
Dołączył: 03 Sty 2008
Posty: 2621
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: P-śl
|
Wysłany: Nie 11:28, 24 Paź 2010 PRZENIESIONY Czw 2:16, 06 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Sądzę, że to sprawa indywidualna i nie ma tu jakiegoś schematu postępowania.
To powinna być nasza decyzja, czy bierzemy następnego psa, a nie z góry narzucona, inaczej będzie to złe rozwiązanie nie tylko dla nas ale i dla nowego psa.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tuśka
PieskiŚwiat
Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 5427
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Łask
|
Wysłany: Nie 16:25, 24 Paź 2010 PRZENIESIONY Czw 2:17, 06 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Dokładnie, to jest jedna z tych sytuacji, kiedy trzeba posłuchać serca.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Suvi
Moderator
Dołączył: 26 Gru 2007
Posty: 2604
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: 51° 46' N, 18° 57' E
|
Wysłany: Nie 19:02, 24 Paź 2010 PRZENIESIONY Czw 2:17, 06 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Po stracie psa...
Bardzo ciężko jest sobie z tym wszystkim poradzić. Ale mimo iż kochałam Charliego, to wiem, że bez psa nie potrafiłabym żyć. Chcę kupić nowego czworonoga kiedyś, w przyszłości i chociaż nie będzie to Charlie i nic mi go nie zastąpi, to wiem, że jednak będzie to mój przyjaciel i z czasem stanie się ukochanym psem. Po prostu mimo straty nie można się załamać, trzeba iść dalej. I bynajmniej nie oznacza to, że nie kochałam i nie szanowałam mojego psa. Przynajmniej takie są moje poglądy na ten temat.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atha
Administrator
Dołączył: 02 Lip 2005
Posty: 7094
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 29 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: popadnie
|
Wysłany: Nie 19:51, 24 Paź 2010 PRZENIESIONY Czw 2:17, 06 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
To nie te czasy, kiedy obowiązywał "dobrze widziany okres żałoby", w dodatku to było po mężu, nie psie Wszystko zależy od okoliczności, charakteru człowieka i wielu innych czynników. Kiedy mi pod samochód wpadł kot (czego nadal nie jestem pewna, bo tylko o tym słyszałam) pięć lat nie byłam w stanie wziąć kolejnego. Z drugiej strony kiedy indziej po odejściu innego zwierzaka nie byłam w stanie miesiąca przeżyć bez czworonoga w domu. Rób, co ci serce dyktuje! Tamten na pewno nie będzie miał ci za złe.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
FiGa
Moderator
Dołączył: 09 Lis 2005
Posty: 4557
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: München
|
Wysłany: Pon 12:55, 25 Paź 2010 PRZENIESIONY Czw 2:17, 06 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Patrzenie na psiaka niesfornie krecacego sie po mieszkaniu lagodzi bol. Nie sprawi ze zniknie calkiem, sprawi jedynie ze stanie sie on bardziej znosny.
Przynajmniej tak jest w przypadku mojej osoby.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ann Lxmmxrt
PieskiŚwiat
Dołączył: 21 Paź 2010
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Żory/Poland
|
Wysłany: Nie 19:47, 21 Lis 2010 PRZENIESIONY Czw 2:18, 06 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
adpotowałam psa ze schroniska, ale to nie jest zastępowanie psa - psem kolejnym. Dziwne trochę, ale dobrze jest mieć psa:)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
jareth
PieskiŚwiat
Dołączył: 16 Lis 2010
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 21:02, 21 Lis 2010 PRZENIESIONY Czw 2:18, 06 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Po śmierci mojej suni przeżyłam 4 miesiące bez psa,ale z kotem.Potem jednak wróciłam do ukochanej rasy i nie porównuję czego się obawiałam najbardziej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
mm1968
PieskiŚwiat
Dołączył: 08 Sty 2011
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Bolesławiec
|
Wysłany: Sob 11:57, 08 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
U mnie minęło już 2 miesiące jak odszedł Mój kochany Sępaj. Był pięknym bokserem,miał 10 lat.ten cholerny nowotwór mi Go odebrał.Tak za nim bardzo tęsknie,nie mogę pogodzić się z tym że go już nie ma.Brakuje mi jego minek,zabaw i witania gdy przychodziłam do domu a on przybiegał z ulubioną zabawką. Teraz pusto w domu. Był to mój pierwszy a za razem ostatni pies już nigdy nie będzie takiego samego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|