Layla
PieskiŚwiat
Dołączył: 29 Sie 2006
Posty: 2187
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 19:51, 26 Sty 2010 Temat postu: Handel psami |
|
|
Ten proceder przebiega wbrew prawu i wbrew woli życia. Psom, które są nielegalnie przewożone przez granicę, grozi śmierć, ale dla przemytnika są tylko towarem. Takim samym jak alkohol czy papierosy. Zwierzę nie jest rzeczą – głosi pierwszy punkt Ustawy o ochronie zwierząt. Niestety dla wielu ludzi są to puste słowa.
Psy mają dla nich wartość przedmiotów: nowej bluzki czy średniej klasy telefonu, bo za mniej więcej tyle, ile one kosztują, czworonogi narażane są na śmiertelne niebezpieczeństwo.
Kierunek: Szwecja
Lato 2009 roku. Gorąco, wszystkie wentylatory pracują na pełnych obrotach. Celnicy w Świnoujściu pilnują, aby pasażerowie promu do Szwecji wsiadali na pokład bez problemu. Nagle ich uwagę przykuwa kobieta z wielką torbą i prowadzonym na smyczy psem. Zwierzęta przewożone do krajów Unii Europejskiej muszą mieć niezbędne do takiej podróży dokumenty, czyli paszport z kompletem szczepień. Celnicy proszą więc kobietę o przedstawienie papierów psa i natychmiast zauważają, że są podrobione. Każą otworzyć torbę i, ku niesamowitemu zdziwieniu, zauważają ukryte w niej szczenię. Natychmiast wyjmują sunię z torby – jest w stanie przegrzania. Pod stertą ubrań znajdują drugą – ledwie żywą. Kobieta zostaje aresztowana, a po psy przyjeżdżają przedstawiciele schroniska w Świnoujściu. Wszystkie trzy zwierzaki to buldożki francuskie. Według przepisów lekarz weterynarii ma prawo je uśpić, gdyż na teren Unii Europejskiej zostały przetransportowane nielegalnie z Ukrainy, bez uprzedniej kwarantanny.
Taki tragiczny koniec mogło mieć ich krótkie, choć skomplikowane życie. Na szczęście otworzył się dla nich następny rozdział. Dyrektor schroniska Alina Celniak nie zgodziła się bowiem na uśpienie psiaków.
– Skoro już do nas trafiły, postanowiłam zrobić wszystko, aby je ratować – mówi. – Problem był taki, że bez aktualnych szczepień psy muszą przejść pięciomiesięczną kwarantannę, a to w schroniskowych warunkach wiązałoby się z olbrzymimi kosztami.
Zostały one wyliczone na około 7000 zł za całą kwarantannę jednego psa. Kto zapłaciłby aż tak dużą kwotę? Na szczęście o sprawie dowiedziały się wolontariuszki pomagające buldożkom w potrzebie. Natychmiastowa interwencja Agaty Rybkowskiej, obecnie działającej w fundacji Viva!, zaowocowała przywiezieniem psiaków do Warszawy, gdzie miały przejść pięciomiesięczny okres przygotowujący je do zamieszkania w nowych domach.
– Na początku cała trójka została zaszczepiona przeciwko wściekliźnie, a następnie po miesiącu od szczepienia została im pobrana krew w celu sprawdzenia ilości przeciwciał – mówi Agata Rybkowska. – Badania wyszły dobrze i psy mogły odbyć resztę kwarantanny w nowych domach.
Wszystkie buldożki, zarówno dorosły Buba, jak i dwie małe sunie, znalazły wspaniałe domy, pełne miłości i oddania. Buba został przechrzczony na Stefana i ja, autorka tego artykułu, mam niewątpliwą przyjemność być jego opiekunką. Maleństwa, zwane potocznie Sajgonkami, otrzymały imiona Coco i Cleo, a ich życie także będzie już upływało bezpiecznie i spokojnie.
Ukrainka przemycająca psy została deportowana do swojego kraju i nakazem sądu dostała dwuletni zakaz przekraczania granicy. Oczywiście nasuwa się pytanie: dlaczego tak ryzykowała, aby przewieźć psy do Szwecji? Odpowiedź jest zatrważająco prosta: w Polsce psa bez rodowodu, w typie rasy, można kupić za 800, a nawet już za 600 zł, natomiast w Szwecji otrzyma się za niego kwotę nawet dziesięciokrotnie wyższą! Gra zatem warta świeczki. Tylko dla kogo? Szwedzcy celnicy nie są aż tak pobłażliwi, jak polscy. Gdyby buldożki dostały się na prom i dopiero w Skandynawii okazałoby się, że przybyły tam nielegalnie, na miejscu zostałyby uśpione. Gdyby jednak kobieta zamiast psa próbowała przewieźć przez granicę sukę, mogłaby to zrobić bez problemu, w dodatku razem ze szczeniętami.
– Prawo mówi, że jeśli ze szczeniętami jedzie karmiąca matka, maluchy nie muszą mieć przebytej kwarantanny, tylko matka musi mieć komplet szczepień – wyjaśnia Alina Celniak. – Kobieta zabrała ze sobą samca. Dlaczego? Być może nie miała suki, a chciała wziąć dorosłego psa dla niepoznaki? Tak czy inaczej plan się nie powiódł.
Cały miot odkupię
W tej opisanej sytuacji Polska była tylko krajem pośrednim. Nie zdajemy sobie jednak sprawy z tego, że to właśnie u nas kwitną fabryki szczeniąt nielegalnie wywożonych za granicę. Proceder jest bardzo trudny do wykrycia. Odkąd Polska wstąpiła do Unii Europejskiej, nasze zachodnie granice zostały otwarte. Oczywiście jest to bardzo wygodne dla ludzi, ale przy okazji niestety przysparza cierpienia psom.
Zbierając materiały do artykułu, postanowiłam zadzwonić pod kilka numerów telefonów zamieszczonych przy ogłoszeniach o sprzedaży szczeniąt. Przyjęłam dwa warunki wyboru ogłoszeń: rasa musi być w miarę mała, a przy tym psy nie mogą mieć rodowodów. Odnalezienie takich anonsów było bardzo proste, gdyż roi się od nich na każdym portalu ogłoszeniowym. Dzwoniąc, podawałam się za handlarza, który chętnie odkupi cały miot. Na pięć wykonanych telefonów pięć osób zgodziło się na propozycję bez wahania. Gdy zaproponowałam, że odkupię nawet kilkadziesiąt szczeniąt jednocześnie (mogą być yorki, maltańczyki, buldożki, sznaucery), jeden pan zaprosił mnie do siebie, oferując stałą współpracę.
Przy okazji dowiedziałam się, że niektórzy od kilku lat masowo produkują szczenięta i wywożą je do Niemiec, Belgii, Holandii czy Szwecji. W tych krajach można bowiem zarobić na nich największe pieniądze. Za adopcję bezdomnego psa ze schroniska w Niemczech trzeba zapłacić nawet kilkaset euro, co dopiero za „rasowego” szczeniaczka! Ponieważ zbyt jest duży, polskim handlarzom nie opłaca się czekać kilku tygodni, aby wyrobić zwierzętom paszporty, aby je zaszczepić i aby odbyły wymaganą kwarantannę.
– Niestety prawda jest przerażająca – mówi Agata Rybkowska. – Kilkutygodniowe szczenięta pakuje się do toreb lub kartonów, zakleja się im pyszczki, aby nie szczekały i nie piszczały, i wkłada się im do pysków rurki, aby miały jak oddychać. Później czeka je wielogodzinny transport do docelowego kraju. Jeżeli maluchowi uda się przeżyć, z całą pewnością zostanie wypakowywany jako chore i apatyczne zwierzę. Buldożki stosunkowo rzadko przemycane są w ten sposób, gdyż mają krótkie pyszczki, które trudno zakleić. Przy tym mało prawdopodobne jest, aby pies tej rasy w ogóle przeżył podróż w takich warunkach.
Trauma związana z transportem odbija się także na psychice psa i daje o sobie znać przez całe jego późniejsze życie. Właściciele mają problemy z dziwnymi lękami, nienaturalnymi zachowaniami. Najczęściej w ogóle nie są świadomi tego, co w szczenięctwie przeżył ich pupil.
Warto, bo tanio?
Evamarie Koenig, rzeczniczka prasowa schroniska dla bezdomnych zwierząt w Berlinie, twierdzi, że Niemcy chętnie przekraczają granicę z Polską i na bazarach w przygranicznych miasteczkach kupują psy. Są one znacznie tańsze i łatwo dostępne. Niestety po przywiezieniu szczenięcia do nowego domu często okazuje się, że opiekunów czeka kilkutygodniowa walka nie tyle o zdrowie, ile o życie psiaka. Czasem kończy się ona przegraną.
Nabywcy nie zdają sobie bowiem sprawy z tego, czym podyktowane są niskie ceny szczeniąt. A te najczęściej produkowane są masowo, suki dopuszcza się do psa przy każdej cieczce, maluchy nie otrzymują odpowiedniej karmy ani nie są szczepione, o socjalizacji nikt w ogóle nie myśli. Chodzi tylko o zysk – jak najmniejszym kosztem uzyskać jak najwięcej, czyli za granicą.
Alina Celniak również twierdzi, że kwestia przemytu psów jest trudna do wykrycia, ale rozgrywa się na olbrzymią skalę.
– Czasem trafiają do nas odbierane na granicy psy, ale z pewnością wiele takich sytuacji w ogóle nie wychodzi na światło dzienne. Nie wiadomo, ile psów jest przemycanych i co się w ogóle z nimi dzieje.
Do bardziej radykalnych opinii skłonna jest Agata Rybkowska:
– Skala przemytu jest olbrzymia. Zarówno do nas trafiają psy z zagranicy, np. szczenięta z Czech czy Słowacji sprzedawane są później w sklepach zoologicznych, jak i polscy pseudohodowcy wysyłają maluchy poza Polskę. Słyszałam, że duże rasy, jak np. bernardyny, sprzedawane są za granicę na mięso, ale nie wiem, ile
w tym prawdy. Część przesyłanych w kartonach psów nie przeżywa podróży, ale straty są wliczone w koszty handlarzy.
Prawo nie dla psów
Przemyt kwitnie, ponieważ opłaca się zarówno „hodowcom”, jak i handlarzom. Różnica cen psów rasowych w Polsce i w Europie Zachodniej jest olbrzymia. Gdyby w obrębie Unii psy, tak jak ludzie, mogły podróżować bez zezwoleń, być może poprawiłby się komfort jazdy transportowanych szczeniąt, nikt nie zaklejałby im pyszczków. Największy problem tkwi jednak w samych pseudohodowlach. Dlatego jeżeli ludzie wiedzą, że w ich otoczeniu mieszka ktoś, kto rozmnaża psy na olbrzymią skalę, powinni zgłosić to na policję. Po kilku, kilkunastu, a może dopiero kilkudziesięciu zgłoszeniach służby byłyby zmuszone zareagować na skargi.
Jednakże nawet policja i organizacje pomagające zwierzętom natrafiają na problemy w starciu z pseudohodowcami. W polskim prawie nie ma wyraźnych przepisów regulujących zasady rozmnażania psów. A gdyby obowiązywały podstawowe wymogi, jakie powinna spełniać hodowla: duże ocieplane kojce, swobodny wybieg czy dopuszczanie suki do rozrodu maksymalnie raz w roku, to zarówno policja, jak i organizacje prozwierzęce miałyby podstawę do interweniowania. Nieopłacalność biznesu sprawiłaby, że polskie pseudohodowle zaniechałyby masowego rozmnażania psów – a w konsekwencji przestałyby istnieć. Tylko czy to nie brzmi jak utopia?
Anna Czerwińska
Artykuł pochodzi z miesięcznika [link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Layla dnia Wto 19:53, 26 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|