|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Anja
PieskiŚwiat
Dołączył: 25 Sie 2005
Posty: 4027
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: stąd
|
Wysłany: Sob 10:32, 12 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Zita napisał: | Wiecie co ? Te opowiadanie już nie będzie.. Nigdy go nie będzie.
|
Dramatycznie zabrzmiało
A co do tego nowego opowiadanka, to dosyć nietypowe, niepopularne (najczęściej jest to historia szczeniaka, którzy zaznał wiele nieprzyjemności, a potem odnalazł własny dom). Jest sporo błędów stylistycznych, logicznych i gramatycznych (źle postawione przecinki, zbyt potoczny język- "trza", "warknął wyszedł z krzaków"- to nie ma sensu, nie mogą być dwa czasowniki obok siebie, któreś ze słów powinno być w imiesłowie przysłówkowym uprzednim). No i nie bardzo lubię ten motyw amstaffów i pitbulli jako groźnych, rozwścieczonych bestii, bo to umacnia i tak już niepotrzebnie narośnięty stereotyp o tych rasach.
Jak dla mnie może być, choć chyba za bardzo fantastyczne, osobiście nie jestem fanką takich historii, ale to kwestia gustu.
No i co to jest przedrozdział? Istnieje coś takiego jak przedrozdział? Nigdy się nie spotkałam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zita
PieskiŚwiat
Dołączył: 06 Kwi 2008
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 21:16, 08 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Wróciłam do was i zacznę chyba od tego tematu;)
[...]Święta - czas miłości, przyjaźni... Czas spotkań rodziny... Czas zasiadania do stołu i jedzenia... śmiechu... Czas gdy do domu ludzie przyjmuję rzekomego "niespodziewanego gościa"...
Lecz czy u każdego tak jest? Czy w każdym domostwie, w każdej rodzinie tak jest? A jeżeli ktoś nie ma domu? I jeśli nie ma rodziny? Ani przyjaciół? A co będzie jeśli tym kimś będzie... pies? Pies z obolałymi łapami, wyleniałą sierścią...
Ten sam pies zostawiał krwawe ślady na puszystym śniegu. Ten sam pies ledwo unosił łapy.
Stanął przed jednym z domów. Owiał go nie miły wiatr... Podszedł do bramki i wetknął pysk między szczeble. Nagle zza rogu wyskoczył młody owczarek i haratnął go za nos. Staruszek przestraszony odskoczył od bramki i upadł na ośnieżoną jezdnię, przewracając się wpierw z boku na bok. Pysk opadł bezwładnie na śnieg. Cielsko nie mogło się ruszyć. PIES nie mógł się ruszyć. Zamknął powoli oczy i leżał tak, nawet nie strzepnąwszy uchem.
Minęło dużo czasu, było około godziny dwudziestej. Mróz łapał w swe łapska co popadnie i zamrażał. Drzewa i samochody były białe, a zaspy na drogach i chodnikach nie do przejścia. W jednej z nich leżał ten schorowany burek. Zasypany całkowicie, lecz żył. Naprężył wszystkie mięśnie i na drętwych, obolałych i krwawiących łapach udźwignął swe ciało i pokonawszy wszystkie trudności - wstał. Na swym wątłym ciele miał śnieg, lecz to już nie było ważne. Podszedł znowu do furtki, tym razem dwa razy wolniej. Nie wpychał już pyska między szczeble. Stanął przed nią i stał, jakby zastanawiając się nad czymś. Jego łapy i organizm były coraz słabsze. Złapał powietrze i wydał z siebie skomlenie. Owczarek znów podbiegł szczekając zajadle na staruszka.
Nagle drzwi otworzyły się, a w nich pokazała się kobieta, spojrzała na psa zawiedziona. Myślała że to będzie prawdziwy gość... Burknęła w jego stronę coś w stylu "Poszedł!". Miała już wejść do mieszkania gdy coś ją złapało. Wzięła jeden z kamyków które były zawsze pod ręką w przedpokoju i wyszła na dwór. Wycelowała.
Pies wiedział co się święci. Nie mógł nawet uciec... Spojrzał tylko na nią, a potem znowu to co czuł już od urodzenia - Ból... Zamknął oczy, czuł jak leci na ziemię, czuł jak pada na śnieg... Pamiętał jeszcze że jakiś facet -najprawdopodobniej mąż tamtej- otworzył furtkę i z niej wypadł owczarek. Oczy psa miały w sobie już tylko jedną rzecz - cierpienie. Owczarz rzucił się na wycieńczonego psa i nie wahając się ni chwili, dopadł go. Złapał go za gardło i warcząc zaczął dusić swą ofiarę.
Lecz ofiara, nawet nie drgnęła. Już miał zamknąć oczy i ich nigdy nie otworzyć... Już miał umrzeć.. Lecz... w ostatnich chwilach swego życia usłyszał coś co było skierowane do niego...
- Marcel! Kochanie! Nie odchodź... Prosz... - lecz nie usłyszał nic więcej, zamknął oczy i odszedł do krainy wiecznego szczęścia [*]...
Historia Marcela napisana przez Zitę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Suvi
Moderator
Dołączył: 26 Gru 2007
Posty: 2604
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: 51° 46' N, 18° 57' E
|
Wysłany: Śro 17:28, 09 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Jak dla mnie opowiadanie jest bardzo wzruszające. Na prawdę, smutne, ale prawdziwe...
Jest co prawda kilka błędów językowych. I nie podoba mi się to, ze nie dowiedzieliśmy się, kto wołał Marcela, bo przecież nikogo, kogo obchodziło by jego życie przy nim nie było.
A i takie pytanie- to jest prawdziwa historia jakiegoś psa?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Krzemolinka
Moderator
Dołączył: 26 Gru 2007
Posty: 2295
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: Ruda Śląska
|
Wysłany: Czw 14:01, 10 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Smutne... Starsznie smutne... Umiesz pisać opowiadania, napisz cos śmiuesznego .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
lenia
PieskiŚwiat
Dołączył: 24 Mar 2009
Posty: 358
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany: Czw 15:09, 10 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Zita. Boże to było bardzo smutne, ale szkoda, że zamiast tego, jak umiera mogłaś napisać, że w ostatniej chwili ktoś wybiegł z domu i go przygarnął i tak dalej opisywać, wtedy byłoby ciekawsze :] Ale to to jest bardzo twórcze tylko , że smutne ;(
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zita
PieskiŚwiat
Dołączył: 06 Kwi 2008
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 21:24, 10 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Cytat: | A i takie pytanie- to jest prawdziwa historia jakiegoś psa? |
Nie. Zmyślone. Ale wierz mi od serca
Cytat: | Umiesz pisać opowiadania, napisz cos śmiuesznego |
Jak mnie wena tchnie to coś nabazgrze ;p
Dziękuję za opinie ;p
[...]
Inga weszła do domu i opuściła ręce.
- No nie! Chyba sobie żartujesz, stary! - dziewczyna stanęła. Zupełnie zdębiała. Krzesła były poobgryzane - jedno bez nogi, leżało na ziemi, gazetnik został unicestwiony a gazety w nim porozrzucane po całej kuchni. W dodatku - podrapane ściany, wyrwany kontakt, rozgryziona na tysiąc kawałków ładowarka i... otwarta lodówka?! A w środku całego zgiełku, z niewinną minką - czarny pies w wyglądzie podobny do rasy zwanej Markiesje.
- Agni! Moja nowa ładowarka! Wczoraj zakupiona ! - dziewczyna miała rację. Wczoraj była w sklepie i kupowała nową ładowarkę - już 13. - Mam nadzieję że nie dobrałeś się do pokoju. Jak tak to współczuję ci Agni. - westchnęła, w duszy miała nadzieje że nie pokonała zapory z metalowych blach zastawionych zamiast drzwi (ostatnie drzwi które miała w pokoju przeżyły zaledwie 2 godziny, po dwóch godzinach w środku nich była ogromna dziura. No i drzwi na śmieci.). Przeszła powoli pobojowisko i westchnęła z ulgą. Na szczęście żadnej dziury, chociaż było widać że próbowała się tam dostać.
Inga przesunęła zapory i weszła do pokoju, jej dwu letni szop pracz stanął i spojrzał na nią.
- Dobrze że nic nie zrobiłaś Agni - mruknęła do zwierzaka i zaczęła głaskać go po łebku. Nagle do pokoju wbiegła czarna błyskawica. Gain od razu zjeżyła się, tym bardziej iż właśnie głaskała ją pani! Czarna jak na komendę wyhamowała i stanęła. Podkuliła ogon i zaczęła się wycofywać.
Inga wolała nie wiedzieć co ta zwariowana suka zrobi następnym razem. Ale nie. Ona ma tego dość. Musi się zapisać z Agni na szkolenie. Tym bardziej że w drugim pokoju czekał na nią trzeci zwierzak - 3,5 letnia suka wilczarza irlandzkiego.
C.D.N
xd ;p
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|