|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Myszka
PieskiŚwiat
Dołączył: 13 Sty 2006
Posty: 4821
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 21:07, 30 Gru 2006 Temat postu: ''Kocham Cię, mój właścicielu'' - Wtedy. Teraz. I na zawsze. |
|
|
Pamiętam jak dziś. Moją matkę. Jej zapach, czarną sierść… I rodzeństwo. Ich też pamiętam. Braci, siostry… Wszyscy czarni jak mama. Tylko ja… Jedyny. Łaciaty, ze stojącymi uszami – pewnie po ojcu. Zresztą czy to ważne? I tak nigdy go nie znałem… Pamiętam, kiedy Ty i Twoja rodzina przyszliście do nas. Od razu mnie wypatrzyliście. Byliście zachwyceni. Tacy upojnie podnieceni. Tacy szczęśliwi. Tacy przyjaźni. Potem odjechaliście i znów za jakiś czas wróciliście. Pamiętam jak się cieszyłem, gdy Twoja córka, prawie już dorosła głaskała mnie za uszami. Pamiętam jak Ty i Twój synek pokazywaliście Pani, jakie mam „fajne uszka” i jak „fajnie ganiam za piłeczką”. A potem… A potem zabraliście mnie od matki i rodzeństwa. Do „domu”. Poznałem „dom”. Poznałem Was i Was pokochałem. Kochałem Ciebie i Twoją rodzinę. Kochałem pieszczoty, którymi mnie tak szczodrze obdarowywaliście. Kochałem zabawy z Twoim synem i kiedy potajemnie zabierał mnie do siebie, do łóżka, mimo, że tego zabraniałeś. Kochałem Panią i jej zawsze pachnące pysznościami ręce. Kochałem Twoją córkę, która zabierała mnie na łąkę, bawiła się ze mną. Kochałam Ciebie… Za to, że byłeś. Dorastałem. Stawałem się coraz większy i większy. Moje uszy zrobiły się gackowate, a nogi długie i chude. Wyraz pyska spoważniał. Nie byłem już tą kochaną kulka, którą zabrali w zimę. Chociaż nadal Was kochałem tak samo, może nawet mocniej. Mimo, że mój charakter się nie zmienił… Wy zaczęliście traktować mnie jak wyrzutka. Odganialiście z aprobatą, gdy się z Wami witałem. Twój syn i jego koledzy już nie rzucali mi piłki, woleli raczej kopać i szturchać mnie, kiedy tylko się położę. Pani nie dawała już smakołyków. Gdy próbowałem wejść do kuchni, dostawałem ścierką. Twoja córka gdzieś zniknęła, mówiliście, że się wyprowadziła. Wraz z nią zniknęły wypady na łąkę. Głaskanie i pieszczoty. A Ty… Nie brałeś już smyczy i nie wołałeś mnie żebym poszedł z Tobą na spacer; zamiast tego miało wystarczyć mi „podwórze”. Nie brałeś piłki i nie zapraszałeś do zabawy. I mimo, że to wszystko odeszło, nadal Cię kochałem. I mimo, że dostawałem smyczą za każdym razem, gdy choćby pisnąłem, abyś mnie wypuścił na zewnątrz, byłem Ci wierny. I nawet, kiedy uderzyłeś mnie kijem i kopnąłeś, gdy rzuciłem się w Twojej obronie na jakiegoś mężczyznę, który krzyczał na Ciebie i groził pięściami, gotów byłem nadal Cię kochać, a o tych złych chwilach zapomnieć. Bo nie to, jacy byliście się dla mnie liczyło, ale to, że w ogóle jesteście i że jest gdzieś ktoś kogo mogę bronić i kochać. A gdy po raz kolejny spróbowałem Cię bronić, przed tamtym mężczyzną, znów mnie pobiłeś. Potem na podwórzu pojawił się domek z desek – niski i brzydki. A wraz z nim – dzwoniący, zimny i ciężki łańcuch i ciasna obroża zaciskająca się, gdy tylko za mocno się ruszyłem. I nawet wtedy, gdy zapinałeś mnie do tego łańcucha, kochałem Cię. Jednak, gdy chciałem Ci to pokazać i polizać Cię, Ty uderzyłeś mnie dłonią w pysk. Nawet nie wiedziałem, że zostanę przy budzie dłużej. Spędzałem tam noce i dnie. Tylko od czasu do czasu Twój syn, lub Ty pojawialiście się, aby postawić mi miskę z resztkami. A za każdym razem, gdy próbowałem pokazać Wam jak na Was mi zależy – odwracaliście się z odrazą, a nie rzadko karciliście. Mijały miesiące, znów robiło się zimno i mokro. Ostatnie, żółte liście smętnie opadały z drzew w strugach deszczu. A ja samotny, głodny i brudny wyłem. Wyłem z tęsknoty za Tobą. Mimo, że byłeś blisko stałeś się taki odległy, jak tamte czasy, kiedy spędzałem czas na zabawach z rodzeństwem. Wyłem, bo kochałem… Spadł śnieg. Kolejna zima… W budzie było zimno i wilgotno. Sierść, brudna i posklejana zamarzała na mnie. Kichałem. Pchły dokuczały mi w każdej chwili. Łańcuch ciążył nieznośnie – byłem słaby. Głodny. A jednak pełen smutku i tęsknoty rzucałem się dookoła i szczekałem. Szczekałem na wszystko, co widziałem – miałem nadzieję, że to mnie uwolni i pozwoli siebie kochać. A potem… A potem moje szczekanie przeradzało się w żałosne wycie. Bo tęskniłem. Bo wiedziałem, że nic i nikt nie zastąpi mi Ciebie. A Ty byłeś zimny i ostry jak mroźne powietrze dookoła… Wiosna nadeszła powoli i w strugach deszczu. Nawet, gdy zrobiło się cieplej przechodziły mnie dreszcze. Kaszlałem i kichałem. Uczucie wiecznego ssania w żołądku już mi tak nie przeszkadzało – przyzwyczaiłem się… Koniec wiosny… Ten dzień był taki piękny… Słońce świeciło jasno i było ciepło. Stałem w plamie słońca i wyłem. Poszczekiwałem. Chciałem abyś do mnie przyszedł choćby po to, żeby mnie kopnąć. Chciałem Cię znów zobaczyć, znów poczuć Twój zapach. Chciałem znów słyszeć jak się śmiejesz i cieszysz, że „tak śmiesznie biegam za piłką”. Ale Ty nie przychodziłeś… Zawyłem znów, w połowie głos uwiązł mi w gardle. Łańcuch zaciążył i pociągnął do ziemi. Skamlałem. Zatoczyłem się i upadłem. Skamlałem i wołałem. Błagałem żebyś przyszedł. Ale Ciebie nie było… Nie pamiętam za wiele z tego co było potem. Wiem, że ktoś się z Tobą kłócił. Chciałem się podnieść i Cię obronić, lecz nie mogłem. Nie miałem siły. Zajęczałem tylko, na znak tego, że Cię kocham… Potem ktoś podszedł do mnie i delikatnie uniósł mój pysk. Nie znałem go. Ściągnął obrożę. Podniósł mnie i wyniósł z podwórza. A ja znów skamlałem cichutko błagając byś odebrał mnie od tego człowieka i zabrał do domu. Do naszego domu. Tego który kochałem. Ale Ty patrzyłeś niewzruszony, przez chwilę, potem odwróciłeś się z hardą miną… Położono mnie w wąskiej klateczce, na jakimś ręczniku… I gdzieś zabrano… Z daleka od domu. Z daleka o Ciebie… Stół, na którym mnie złożono był zimny jak moja buda zimą. Majaki latały mi przed oczami. Zawyłem cichutko ostatni raz prosząc abyś przyszedł… Ludzie obok rozmawiali. Oboje głaskali mnie czule. Tak jak kiedyś Ty… Usłyszałem: - … się, że nic już nie da się dla niego zrobić… - mówił kobiecy głos. Łamał się jakby pod ciężarem tych słów. - Szkoda… Taki ładny, spokojny pies… - odparł męski głos. Potem usłyszałem kroki… Mężczyzna najwyraźniej się oddalił. Zebrałem resztkę sił i podniosłem głowę. Odczułem nagle spokój. Całkowity. Nie bałem się i nie czułem nic. Kobieta podeszła do mnie i znów pogłaskała czule. Patrzyła mi w oczy, a ja jej. W kącikach jej oczu szkliły się łzy. Jej dotyk był taki upojny… - Już dobrze – mówiła – Już wszystko jest dobrze. Nie będzie bolało… Już nigdy… Ukłuła mnie czymś. Nim zasnąłem, poczułem jak pocałowała mnie w nos… A ja zaskomlałem ciche: „Kocham Cię, mój właścicielu…” Wtedy. Teraz. I już na zawsze…
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Myszka dnia Sob 22:31, 30 Gru 2006, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Karolcia
PieskiŚwiat
Dołączył: 18 Lut 2006
Posty: 1894
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 21:15, 30 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Łezka się w oku kręci...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Karolcia dnia Śro 14:33, 29 Sie 2007, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Biutka
PieskiŚwiat
Dołączył: 30 Sie 2006
Posty: 1243
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Centrum sterowania światem
|
Wysłany: Sob 21:15, 30 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Boże..... Ryczę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Szyszka
PieskiŚwiat
Dołączył: 27 Kwi 2006
Posty: 1814
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Sob 21:30, 30 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Ścisnęło mi się w gardle. Łzy mam w oczach. Jestem bardzo wrażliwa. Nawet jesli to jest nie prawdziwe...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anja
PieskiŚwiat
Dołączył: 25 Sie 2005
Posty: 4027
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: stąd
|
Wysłany: Sob 22:05, 30 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Pełne niewypowiedzianej radości i tęsknoty, przepełnione łzami smutku mieszającymi się ze łzami szczęścia. Ani wesołe, ani smutne- prawdziwe. Tylko prawdziwe...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atha
Administrator
Dołączył: 02 Lip 2005
Posty: 7094
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 29 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: popadnie
|
Wysłany: Sob 23:22, 30 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Czytałam już kiedyś. Nienawidzę tego- za bardzo prawdziwe.
Cuż.
"Łzy są oznaką, że nasze serca jeszcze nie wyschły"
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sparrowka
PieskiŚwiat
Dołączył: 23 Mar 2006
Posty: 4629
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 0:21, 31 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Jakie to smutne Niestety... prawdziwe. Muszę przyznać, że na końcu łezka w oku mi się zakręciła.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Matios
PieskiŚwiat
Dołączył: 26 Mar 2009
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Olsztyn
|
Wysłany: Sob 19:30, 04 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Jakie piękne a zarazem smutne ale dosyc często się to teraz zdaża biorą sczeniaka ale ładny rośnie duży i już nie ładny tylko wielki i dużo je.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
werka124
PieskiŚwiat
Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Koło Krakowa xD
|
Wysłany: Czw 10:53, 09 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
proszę nie piszcie takich smutnych postów ... teraz płaczę tak mi jest smutno ...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez werka124 dnia Czw 10:55, 09 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
pysia1998
PieskiŚwiat
Dołączył: 17 Sie 2009
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 17:05, 18 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
ojejku mam łzy w oczach
takie smutne
i prawdziwe
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|