|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Layla
PieskiŚwiat
Dołączył: 29 Sie 2006
Posty: 2187
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 18:49, 13 Sie 2009 Temat postu: Coraz więcej wielkich serc |
|
|
Ich oddanie i poświęcenie zasługuje na podziw i szacunek. Bezinteresownie pomagają zwierzętom, szczególnie tym najbardziej potrzebującym, skrzywdzonym przez człowieka. Razem z czworonożnymi podopiecznymi przeżywają ich cierpienie i chwile szczęścia. Ziemscy aniołowie psów – wolontariusze.
Zazwyczaj marzą o tym dzieci i młodzież szkolna, ale nierzadko potrzebę tę uświadamiają sobie dorośli. Chcą być wolontariuszami. Skłaniają ich ku temu zajęciu różne powody. Ktoś, kto wychowywał się w domu, w którym kocha się zwierzęta, naturalnie chce o nie dbać i im pomagać. Czasem decyzja o wolontariacie rodzi się pod wpływem impulsu. Znaleziony, z poświęceniem odratowany i pielęgnowany psiak wyzwala w człowieku poczucie dumy i często mobilizuje do niesienia dalszej bezinteresownej pomocy.
Statystyki
W 2003 roku wprowadzono w Polsce Ustawę o działalności pożytku publicznego i wolontariacie, dzięki której pojęcia "wolontariat" i "wolontariusz" są już terminami prawnymi. Zgodnie z ustawą wolontariusz jest osobą fizyczną, która wykonuje świadczenie dobrowolnie i bez gratyfikacji materialnej na rzecz organizacji pozarządowych, organów administracji publicznej i podległych im jednostek organizacyjnych.
Badanie przeprowadzone w 2006 roku na reprezentatywnej grupie 4000 dorosłych Polaków wykazało, że 1,8% z nich angażowało się w ramach wolontariatu w działania ekologiczne i niesienie pomocy zwierzętom, jednak aż 25% z nich w ciągu całego roku na tę pomoc przeznaczyło tylko od 1 do 5 godzin. To znaczy, że osoby te uczestniczyły w jednorazowej akcji. Z badań wynika, że w bezinteresowną pomoc nieco częściej angażują się kobiety, choć różnica procentowa między płciami nie była aż tak duża (24% wszystkich kobiet do 20% wszystkich mężczyzn). Należy zaznaczyć, że różnica ta dotyczy wolontariuszy ogólnie, czyli także osób działających na rzecz innych ludzi czy inicjatyw społecznych. Natomiast w wypadku wolontariuszy zajmujących się zwierzętami różnica procentowa między płciami jest o wiele większa. W badaniu wprawdzie nie ma tych danych, ale z własnych obserwacji można wywnioskować, że kobiety stanowią co najmniej 70% wolontariuszy działających na rzecz psów.
Kto może pomagać?
- Przyjmujemy wszystkich chętnych - mówi Radosław Zieliński, pracownik schroniska w Koninie, jednej z wielu placówek w Polsce oddanej psom mimo niezwykle trudnych warunków bytowych. - Z tym że osoby niepełnoletnie muszą dostarczyć nam podpisane przez rodzica oświadczenie, w którym wyraża on zgodę na przychodzenie jego dziecka do nas i pomaganie przy psach.
Niektóre psie azyle mają bardziej rygorystyczne kryteria. Na przykład na oficjalnej stronie internetowej warszawskiego schroniska Na Paluchu czytamy: "Do schroniskowego wolontariatu mogą należeć jedynie osoby pełnoletnie, o określonych predyspozycjach psychofizycznych, które zadeklarują opiekę nad zwierzętami w cyklu długofalowym, z określoną częstotliwością, wskazaniem konkretnych dni wizyt i gotowością do odbywania przeszkoleń organizowanych przez schronisko". Takie obostrzenia są podyktowane m.in. zasadami bezpieczeństwa - przy ogromnej liczbie zwierząt (Na Paluchu bywa nawet około trzech tysięcy) ciężko zapanować nad wszystkim, a w szczególności nad zachowaniem ludzi.
Wolontariusz musi być obdarzony niezbędną cechą - musi mieć odpowiednie predyspozycje psychofizyczne. Często chcący pomagać psom nie zdają sobie sprawy z tego, jak ciężka jest to praca, przede wszystkim obciążająca psychicznie. Napatrzywszy się na cierpienie zwierząt i okrucieństwo, jakiego dopuścił się człowiek, niejednokrotnie osoby o zbyt dużej wrażliwości porzucają wolontariat, gdyż nie mogą sobie poradzić z ogromem złych emocji. Do opieki nad psami konieczna jest też siła fizyczna, często bowiem trzeba utrzymać na smyczy wyrywającego się dużego psa, nie można pozwolić mu się zdominować.
Nie mają z tym problemu Karolina Boruczkowska (16 lat), Sylwia Antoniak (12 lat) i Daria Balcer (14 lat), trzy dziewczyny już od dwóch lat działające w ramach wolontariatu w konińskim schronisku.
- Dla nas to jest zawsze duże przeżycie, gdy widzimy kolejnego psa skrzywdzonego przez człowieka - mówi Sylwia - ale wiemy, że będąc tutaj, możemy pomóc mu powrócić do normalnego życia i znaleźć nowy, lepszy dom.
- Utkwiła mi w pamięci historia Abdula - wspomina Karolina. - Psa, który został przywieziony do schroniska z wrośniętym w szyję łańcuchem. Dopóki nie został wyleczony, nie mógł zostać adoptowany, a po powrocie do zdrowia niestety nie doczekał się nowego domu. Odszedł w schronisku. Takie sytuacje są naprawdę ciężkim doświadczeniem i wrażliwy człowiek nigdy się z tym nie pogodzi.
- Najtrudniejsze są rozstania z ukochanymi psami - dodaje Daria. - Ostatnio psiak, który był moim schroniskowym faworytem, znalazł nowych opiekunów. Cieszyłam się, ale i było mi żal, że już nie będę go widywać.
Poczucie spełnienia
To, że ciężko jest się rozstać ze schroniskowym pupilem, potwierdza Marta Łoboda, również wolontariuszka w konińskim psim azylu od października 2008 roku. Pierwszy raz przyszła do schroniska ze znalezionym przez nią na ulicy bezdomnym psem. Niestety jej rodzina nie zgodziła się go zatrzymać. Marta nie mogła jednak przestać o nim myśleć, toteż codziennie przyjeżdżała odwiedzać psiaka. W pewnej chwili doszła do wniosku, że dzięki tym przyjazdom może wnieść radość w codzienną smutną rzeczywistość schroniskowych biedaków. Zaczęła wyprowadzać je na spacer, głaskać, zaprzyjaźniać się z nimi. To ważne, bo pies przyzwyczajony do kontaktu z człowiekiem ma o wiele większe szanse na szczęśliwą adopcję.
- Gdy moja mama zobaczyła, jak bardzo zależy mi na Martim, znalezionym psie, w końcu zgodziła się, żeby z nami zamieszkał - opowiada Marta. - Przywiozłam go ze schroniska, ale nie przestałam tam jeździć. Widziałam w psich oczach tyle cierpienia, że nie mogłam tak po prostu zrezygnować z tych odwiedzin.
I tak Marta została wolontariuszką. W tej chwili jeździ do schroniska 3-5 razy w tygodniu na 3-4 godziny. Może sobie na to pozwolić, gdyż pracuje tylko popołudniami, w niepełnym wymiarze godzin.
- Zdaję sobie sprawę z tego, że kiedy znajdę inną pracę, na cały etat, będę mogła o wiele rzadziej odwiedzać schronisko - martwi się Marta - ale jak na razie wykorzystuję wolny czas najlepiej, jak tylko można: pomagając zwierzętom.
Zazwyczaj wyprowadza psy na spacer, jednak zdarza się, że wspiera pracowników schroniska w ich codziennych obowiązkach. Gdy nastały pierwsze mrozy, przez pół dnia roznosiła słomę do psich bud, ocieplała je od wewnątrz kocami, żeby tylko czworonogi nie musiały dodatkowo cierpieć, tym razem z powodu zimna.
- Po takich dniach mam poczucie spełnienia - zamyśla się Marta - bo taka praca daje człowiekowi naprawdę ogrom radości. Ale są też dni, gdy tylko wyprowadzam na spacer kilka psów. Wtedy myślę sobie, że zrobiłam za mało, że mogłam ten czas lepiej zaplanować i bardziej pomóc zwierzakom.
Wybiórcza akceptacja
Wolontariusze czasami spotykają się z niezrozumieniem ze strony przyjaciół i rodziny. W wypadku Marty nie jest to aż tak uciążliwe, bo ona po prostu nie afiszuje się pracą w schronisku w gronie znajomych. Zdarza się jednak, że wolontariusze, zwłaszcza dorosłe osoby, uważani są przez otoczenie za dziwaków, którzy nie potrafią zorganizować sobie życia. A przecież wolontariat to właśnie sposób na życie.
Na szczęście inaczej podchodzą do tego szkoły. Nauczyciele, widząc zaangażowanie ucznia w działania społeczne, patrzą na niego przychylniejszym okiem.
- Przez szkołę i znajomych mój wolontariat przyjmowany jest bardzo pozytywnie - mówi Karolina Boruczkowska. - Kiedy pokazałam zaświadczenie, że chodzę regularnie do schroniska, dostałam dodatkowe punkty wpływające na podniesienie mojej oceny z zachowania. Teraz chciałabym zachęcić do działań wolontarystycznych resztę klasy. Planuję zorganizować zbiórkę darów, które grupowo zanieślibyśmy do schroniska.
Ciągła praca
Pomoc w schronisku jest najbardziej rozpowszechnioną formą wolontariatu. W takich miejscach przebywa mnóstwo psów, zatem wszystkie bezinteresownie działające osoby są na wagę złota. Najczęściej praca polega na wyprowadzaniu psiaków na spacery, dokarmianiu ich, czesaniu, ale niejednokrotnie na sprzątaniu boksów i innej doraźnej pomocy. Trzeba być przygotowanym na każdą ewentualność i nie należy wyobrażać sobie, że bycie wolontariuszem w schronisku jest jedynie przyjemnością i polega na chodzeniu z psami na spacerki. To zajęcie wymagające olbrzymiego poświęcenia, ale i dające ogromną satysfakcję.
Zazwyczaj wolontariusze tak się przejmują niedolą swoich podopiecznych, że nie przestają pełnić swojej funkcji po opuszczeniu terenu psiego azylu. Starają się znaleźć nowe, kochające domy dla bezdomnych czworonogów. W dobie internetu nikt nie czeka bezczynnie na człowieka, który chciałby adoptować psią sierotę - teraz psy wychodzą do ludzi. Wolontariusze sporządzają anonse i wraz ze zdjęciami psiaków zamieszczają je we wszystkich możliwych serwisach ogłoszeniowych, płatnych i bezpłatnych.
- Bardzo dużo robię dla psów właśnie przez internet - opowiada Karolina. - Oprócz ogłoszeń zajmuję się także koordynacją wirtualnych adopcji.
Nie tylko schronisko
Osób chcących bezinteresownie pomagać wciąż szukają różne fundacje i stowarzyszenia. Organizacje takie zazwyczaj mają swoje strony internetowe i najlepiej właśnie na nich szukać wszelkich informacji na temat wolontariatu. Jeśli jesteś miłośnikiem jakiejś konkretnej rasy, bez trudu możesz dołączyć do tych, którzy pomagają właśnie tym zwierzakom - adoptując je, lecząc i znajdując im nowe domy.
Jak dla schronisk, tak i dla fundacji oraz stowarzyszeń ważne jest dobro każdego źle traktowanego psa. Ich członkowie szybko podejmują akcje. Agata Rybkowska, wolontariuszka w stowarzyszeniu Podaj Łapę, wspomina interwencję, jaką przeprowadzała razem ze stowarzyszeniem Nadzieja Dobermana i Biurem Lobbingu Prozwierzęcego:
- W marcu zeszłego roku odebrałam telefon od kobiety, która chciała pozbyć się swojej dobermanki. Pojechałam tam i zastałam straszne warunki. Okazało się, że suka była katowana, trzymana na półmetrowej smyczy, a do tego nie zdejmowano jej z pyska kagańca. Nie zrobiono tego nawet, gdy urodziła szczenięta; jeden z malców leżał koło niej martwy. Mieliśmy nakaz, więc odebraliśmy psy, a Nadzieja Dobermana bardzo szybko znalazła im nowe domy. To niestety nasza codzienność...
Wielu ludzi pomaga psom, nie współdziałając z żadną organizacją czy schroniskiem. To wszyscy ci, którzy nigdy nie przejdą obojętnie obok błąkającego się czworonoga, zawsze zatrzymają samochód, widząc przy drodze potrąconego psa. Biorą te zwierzęta pod swój dach, a następnie starają się znaleźć im nowe domy, dając ogłoszenia, zamieszczając informacje o nich na forach dyskusyjnych, rozlepiając plakaty na okolicznych drzewach i w blokowych klatkach.
Wolontariuszem jest również ten, kto bierze do siebie psa w ramach domu tymczasowego (dokładnie pisaliśmy o tej idei w numerze 3/08 PP). Osoby udzielające takiego schronienia muszą być świadome problemów, jakie może sprawiać przygarnięty pies, ale także muszą potrafić rozstać się z czworonogiem, który mieszkał z nimi często nawet przez kilka miesięcy. Podarowanie zwierzęciu możliwości mieszkania w domu tymczasowym jest niemal równoznaczne z daniem mu szansy na prawdziwy kochający dom stały. Szansy, której schroniskowe psiaki czasem nigdy nie dostają.
Nie do przecenienia są też jednorazowe akcje organizowane np. w szkołach, na osiedlach mieszkalnych. Zbiórka darów na rzecz schroniska czy pieniędzy dla konkretnego potrzebującego psiaka, loteria fantowa - możliwości jest wiele. Obecnie w serwisie pies.pl trwa akcja zbiórki darów dla schronisk w całej Polsce, nad którą sprawujemy patronat medialny. Być może właśnie to jest działanie, któremu jesteś w stanie sprostać?
Przypominamy o możliwości przekazania 1% podatku na organizację pożytku publicznego zajmującą się pomocą czworonogom. Listę wielu takich organizacji znajdziesz na naszej stronie [link widoczny dla zalogowanych] O tym, jak ważna jest każda złotówka, zapewnia Renata Markowska z fundacji Azyl pod Psim Aniołem:
- Pieniądze, które otrzymujemy w ten sposób, zaspokajają przede wszystkim doraźne potrzeby: leczenie zwierząt, zakup karmy czy pomoc osobom społecznie zaangażowanym w ratowanie psów. Ale też dzięki nim uruchomiliśmy interwencyjny patrol ratunkowy i zakupiliśmy samochód do tego celu. Przez całą dobę w Warszawie pod numerem telefonu 510-190-786 dyżuruje jedna z dwóch zatrudnionych przez nas osób.
Nie prawnie, ale moralnie
Stając się wolontariuszem, człowiek przyjmuje na siebie wielką moralną odpowiedzialność. Psy, szczególnie bezdomne, bardzo szybko przyzwyczajają się do człowieka, który okazuje im serce. Jeśli wolontariusz nie przychodzi przez kilka dni czy tygodni, psiaki tęsknią za nim tak mocno jak za swoim opiekunem. Ale podczas kolejnego spotkania, nawet po długiej przerwie, nie będą obrażone - swoją radość będą wyrażały, piszcząc i skacząc. Bo psy potrafią pokochać wolontariusza całkowicie i bezinteresownie. Właśnie po to, żeby mogli wspólnie przeżywać smutki i radości, cierpienie i chwile szczęścia.
Anna Czerwińska
źródło: pies.pl
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Ppx
PieskiŚwiat
Dołączył: 13 Mar 2009
Posty: 438
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Dębica
|
Wysłany: Czw 20:16, 13 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Czytaliście o tych co sprzedawały lemoniadę dla psów?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Shaiya
Administrator
Dołączył: 23 Kwi 2006
Posty: 2376
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: A jakie było pytanie?
|
Wysłany: Pią 6:37, 14 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Sama marze o zostaniu wolontariuszką. Ale niestety, 12 lat to za mało. Póki co działam w szkole, a na ten mój ostatni rok w podstawówce, przygotowuję jakąś wielka akcję, na rzecz psów, królików itp.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|